Spędzam „bardzo produktywnie czas lockdownu” 😉 W odmętach internetu znalazłam ciekawy wywiad, który pokazuje, że diagnoza ‚stwardnienie rozsiane’ nie jest fajna, ale też nie jest końcem świata 😉
W ramach „poprawy humoru” & „podnoszenia samooceny” oglądam filmiki o innych osobach, których życie jest troszkę mniej standardowe. Mnie pomaga myślenie, że może nie mam super sprawnych nóg, ale w ogóle mam nogi (i to jeszcze całkiem zgrabne 😉 ).
W tym roku (mimo, że covid dalej się trzyma ) kolejne urodziny spędzałam w swoim ukochanym mieszkaniu & fantastycznym towarzystwie. Chociaż większość osób, które zaprosiłam nie znało się wcześniej, bardzo szybko znalazły wspólne tematy i oczywiście nie obyłoby się bez pizzy (bianca), która stała się swojego rodzaju tradycją 😉 Najbardziej (in plus) zaskoczyły mnie prezenty, które były naprawdę mega trafione 😉 książki podróżnicze i dotyczące mózgu (przy okazji SM „odkryłam” jak bardzo jest niesamowity), szwajcarskie & kawowe czekoladki i HIT – woda toaletowa Blue Seduction by Antonio Banderas (tak, naprawdę kocham ten kolor).
W Matrixie był dość znany cytat: „to na co patrzysz, nie jest tym co jest” – zapraszam do obejrzenia występu Paddy & Nico.
Myślę, że niejedną chorą osobę dotknęły dość standardowe teksty & uwagi dot. naszego nieco specyficznego („pijanego”) chodu. Kiedyś najbardziej wkurzało mnie, to że gdy starałam jak tylko mogłam iść „w porządku”, to trafiła się jakaś osoba, która potrafiła to w bardzo dosadny sposób skomentować. Nie byłabym sobą, gdybym nie znalazła odpowiedniego paragrafu regulującego takie kwestie 😛 Chociaż jakoś nie sądzę, żeby takie osoby czytywały do poduszki kodeks karny 😀
Natomiast trafiają się również fantastyczne osoby, które chcą pomóc. Dzięki takim sytuacjom zawarłam niejedną ciekawą znajomość 😉
W momencie jak układałam swój szalony plan podróżniczy byłam święcie przekonana, że pod koniec roku spełnię swoje długoletnie marzenie & polecę do Brazylii. Pamiętam, że jak na jakiejś karnawałowej imprezie leciał słynny kawałek Bellini i mówiłam komuś, że ja tam polecę w tym roku. Potem nieraz słuchałam innej piosenki, której wstęp bardzo mi się spodobał i wyobrażałam sobie, że ja też usłyszę taki sam komunikat. Tak, wierzę w prawo przyciągania & potęgę podświadomości. Ale zanim to się stało wysłuchałam tego utworu setki razy, niezachwianie wierząc, że jednak tam polecę. Wielokrotnie przeszukiwałam portale, wyszukiwarki lotów, pytałam innych podróżników, którzy nieraz się śmiali z ceny, którą sobie założyłam. We wrześniu kupiłam bilet Berlin – Rio – Berlin za 3400 pln 🙂 Do Niemiec dojechałam bla bla carem, noc w Berlinie spędziłam u przypadkowej osoby, z którą się zgadałam w tramwaju – tak, serio, niech żyje znajomość niemieckiego 🙂 Pamiętam, że byłam niesamowicie śpiąca następnego dnia na lotnisku, ale w końcu znalazłam się w samolocie i usłyszałam wymarzony & od dawna wyczekiwany komunikat 😉
Znalazłam niedawno bardzo na czasie mem, mam nadzieję, że Mikołaj przestrzega reżimu sanitarnego & zasad bezpieczeństwa 🙂
A w prezencie chcę wam „podarować” (no dobra przekopiować, zapożyczyć) pewien filmik dość jasno tłumaczący „polski, sport narodowy”, czyli narzekanie. Sama wiele lat się z tym zmagałam, ponieważ wyniosłam z domu przeświadczenie, że chodzenie „z nosem na kwintę” oznacza, że jesteś dorosłą, odpowiedzialną osobą. Jakimś dziwnym sposobem, jak mam sporo „na głowie”(najlepiej fajnych rzeczy), to nie mam czasu rozmyślać o pierdołach … chyba większość ludzi dość podobnie reaguje.
Natomiast chciałam tutaj wspomnieć o tym, że SM powoduje również (wnerwiające) poczucie zmęczenia lub brak ochoty do podejmowania kolejnej / większej aktywności (jeśli nie ma takiej potrzeby). Świetnie mówi o tym Asia Dronka – Skrzypczak w jej filmiku o zmęczeniu. Jest to naprawdę irytujące, kiedy porównuje swoje hiperaktywne życie sprzed kilku lat do stanu obecnego.
To jest hasło, które „zapożyczyłam” od emira Dubaju (Muhammad ibn Raszid Al Maktum), po mojej niezapomnianej wycieczce do Zjednoczonych Emiratów Arabskich w 2008 roku, czyli w czasach kiedy ten kraj ten był jeszcze w dużej mierze „terra incognita”. Na pewno to zdanie & wiara w siebie, niejednokrotnie pomogła mi radzić sobie z kolejnymi życiowymi wyzwaniami (zdecydowanie wolę to określenie niż „problemy”, w końcu słowa mają moc).
Wiele moich wyjazdów wymagało ode mnie „zaciśnięcia zębów” i powiedzenia sobie: dam radę! Niedawno trafiłam na niesamowicie inspirujący filmik na You Tube, który doskonale obrazuje powyższe hasło – NIGDY SIĘ NIE PODDAWAJ!
Niedawno otrzymałam zaproszenie od mojego znajomego z LinkedIn – Szymon Karwasz, zostania Ambasadorką akcji #Pełnosprawni, której głównym celem jest:
Aktywizacja osób niepełnosprawnych na rynku pracy.
Zmiana postrzegania osób niepełnosprawnych w społeczeństwie.
Stworzenie bazy pracodawców otwartych na zatrudnianie ludzi z niepełnosprawnością.
Zapewnienie osobom z dysfunkcjami opieki mentorów, w których rolę wcielą się Ambasadorzy programu. Posłużą oni swoim doświadczeniem i wsparciem na ścieżce kariery zawodowej pełnosprawnych.
Zmiana terminologii (przede wszystkim zerwanie z tradycją pojęcia “niepełnosprawny” na rzecz określenia “pełnosprawny”).
Chcemy pokazać, że jesteśmy tak samo wartościowymi osobami, a pokonywanie naszych codziennych ograniczeń sprawiło, że jesteśmy bardziej zaradni, posiadamy umiejętność powiedzenia „niemożliwe nie istnieje” i pokazujemy to własnym życiem!
Tym razem to nie było żadne koło podbiegunowe ani lodowiec. Miałam na studiach koleżankę, która w przeciwieństwie do mnie (letnia sukienka końcem grudnia lub bikini w lutym) pakowała narty i jechała poszaleć na stoku … w lecie.
Niesamowita Madera 🙂 (foto – Asia Romaniuk)
Oczywiście pierwszą rzeczą po przylocie na Madere były obowiązkowe testy na covid19, u mnie na szczęście u mnie wyszedł negatywny 🙂 W hotelu również obowiązywało noszenie maseczek w przestrzeniach otwartych oraz jednorazowej rękawiczki (podczas nakładania jedzenia) w resteuracji. Dostosowałam się do wymogów i cieszyłam wyjazdem. Podobnie podchodzę do ograniczeń związanych z SM, choroba nie jest powodem, żeby rezygnować ze swoich pragnień!
O wyjeździe na Maderę marzyłam od dawna … mniej więcej od czasu, gdy „odkryłam” ich unikatowy na skalę świata sposób jeżdżenia na sankach 😉 Samo Funchal, stolica wyspy i miasto z którego pochodzi Cristiano Ronaldo jest bardzo górzyste, dlatego jest tam możliwy zjazd saniami … po asfalcie. O ile jest to bardzo fajne przeżycie, to długie spacery z powodu znacznych zmian wysokości niestety w moim przypadku odpadały 😦
Kolejną atrakcją było zwiedzanie wschodniej części wyspy z Dragon Tour, off-road po częściach niedostępnych dla autokarów. Miałam szczęście i przypadło mi miejsce na samym przodzie. Na pewno ten przejazd dostarczał więcej adrenaliny niż sanki i mnóstwo spektakularnych widoków. Część drogi prowadziła przez prastary las laurowy (laurisilva) z postojem na zobaczenie dawnej maderskiej zabudowy – domki Palheiro w miejscowości Santana. Na koniec wizyta w tradycyjnym poncha % barze 😉
To hasło wyniosłam z jakiegoś szkolenia albo warsztatów i jest ono dla mnie (jeśli tak można powiedzieć) bardziej niż prawdziwe. Ponoć w życiu nic nie dzieje się przez przypadek (przynajmniej ja w przypadki nie wierzę). Tak samo jak z czyimś tzw. „szczęściem” za którym stoi ciężka praca i wiele wyrzeczeń. Tak naprawdę tylko ja wiem, jak (bardzo) musiałam „zaciskać zęby”, żeby zobaczyć te wszystkie fantastyczne miejsca w których byłam. Trafiłam niedawno na niesamowite wideo pokazujące, że jak coś jest dla Ciebie ważne, to będziesz o to walczyć!
… bo nauka to potęgi klucz. Bynajmniej tak do tego nie podchodziłam, jak rozpoczęłam w wieku 13 lat (dodatkowo) naukę języka niemieckiego. Jednak ta umiejętność bardzo mi się przydała po ukończeniu studiów (kilka lat pracowałam w korporacjach dla klientów z krajów niemieckojęzycznych). A najbardziej przydała mi sie w 2015 roku, kiedy byłam odpowiedzialna wraz z moim teamem za transition / outsorcowanie części zadań z pewnej firmy w Zurychu do innej firmy w Krakowie (wiadomo, niższe koszty pracy).
Żeby było ciekawiej, miesiąc wcześniej kupiłam mieszkanie (stan surowy), więc wyjazd do Szwajcarii był paradoksalnie świetnym zrządzeniem losu 😉 Czasem się zastanawiam jak wtedy to wszystko ogarnęłam?